Tradycji stało się zadość: kolejny rok z rzędu wziąłem udział w Wołowskim Biegu Flagi Narodowej. Tym razem mój udział w imprezie nie był do końca pewny, gdyż od wielu tygodni zmagam się z kontuzją kolana. Problemu jak narazie nie konsultowałem z fizjoterapeutą, jednak kłucie po zewnętrznej stronie stawu wskazuje na ITBS, który w tej samej, prawej nodze było mi już dane przerabiać kilka lat temu. Praktycznie od końca lipca kilometraż moich treningów zredukowałem o połowę biegając jedynie tyle aby podtrzymać formę. Tygodniowo nie wychodziło więcej niż 50 km, a czasami nawet mniej. Można powiedzieć, że było to przymusowe roztrenowanie. Nic dziwnego więc, że nie byłem do końca przekonany, czy mój udział w wyścigu na 10 km ma w tym wypadku sens. Do samego końca wahałem się z decyzją, ale wygórowane ambicje jak zwykle przeważyły szalę. Na starcie biegu stawiłem się nasmarowany Bengayem.
Trasa biegu została nieco zmieniona w stosunku do tej sprzed roku. Tym razem było to pełne i atestowane 10 km, co było bardzo miłym zaskoczeniem. Pierwsze 4 kilometry dystansu pokonałem całkiem przyzwoitym tempem 3:50/km, przyklejony do 3 – osobowej grupy rywali. Praktycznie od samego startu czułem nieprzyjemne, nieco stłumione maścią przeciwbólową ciągnięcie w prawym kolanie. Nie napawało mnie ono optymizmem, ale starałem się nie zwracać na nie uwagi. Niestety od 4 kilometra objawy kontuzji wzmogły się na tyle, że nie byłem już w stanie dotrzymać kolegom tempa. Kolano zaczęło kłuć. Musiałem zwolnić do 4:00 pełen obaw, że za chwile moje ciało odmówi posłuszeństwa całkowicie.
O dziwo kilometr tym tempem pozwolił mi na tyle odetchnąć, że resztę trasy lekko przyspieszyłem. Ból nieco zelżał. Ciągle czułem dyskomfort, jednak z każdym krokiem nabierałem coraz mocniejszego przekonania, że domknę wyzwanie z całkiem przyzwoitym wynikiem na mecie, adekwatnym do mojej dyspozycji. Na ostatnim kilometrze udało mi się nawet troszkę docisnąć.
Linię mety przeciąłem w czasie 00:39:25 s. Nie jest to dla mnie wynik „wow”, nie ma jednak powodu do wstydu. Rezultat uplasował mnie na 19 pozycji open na 163 uczestników , 10 w kategorii M40 oraz pozwolił zwyciężyć w kategorii Powiatu i Gminy. Mimo że nie był to bieg życia, wróciłem do domu z poczuciem, że dałem z siebie wszystko.