7 Smolecka Zadyszka już za mną. Osiągnięty przez mnie rezultat nie zawstydza, mimo, że daleki od życiówki. Palące słońce utrudniło utrzymanie równego tempa do samego końca biegu.
Start z najszybszymi uczestnikami sprawił, że jak żółtodziób dałem się ponieść euforii na pierwszym kilometrze biegu, który przebyłem w tempie 3:36 min/km.Tempo takie nie jest jeszcze moje, nawet kilometrówki na treningach biegam wolniej, dlatego rozsądek wziął górę i nieco zwolniłem. Dobrze, że w porę się opamiętałem, bo z odcinka na odcinek zacząłem odczuwać coraz większy dyskomfort związany z wysoką temperaturą. Do 4 kilometra udało mi się utrzymać tempo 3:50 i niższe. Gdybym za wszelką cenę uparł się na haratanie tempem pierwszego kilometra, zagotowałbym się po 2 kolejnych.
Trasa 7 Smoleckiej Zadyszki
Od 5 kilometra, grupa z którą się trzymałem zaczęła mi uciekać. Jednocześnie ze mną nie został nikt, czekała mnie więc nieciekawa, samotna męczarnia w słońcu. Tempo spadło do 4:00/km. Najbardziej paskudnie poczułem się na agrafce, na 8 km trasy. Było mi gorąco, brakowało mi tchu, a dodatkowo znowu dało o sobie przypomnieć prawe kolano. W efekcie zwolniłem aż do 4:16 przez co dogoniło mnie kilka osób. Od 9 kilometra złapałem jednak drugi oddech i zacząłem przyspieszać, wyprzedzając tych którzy przed chwilą mi uciekli. Cały 10 kilometr trasy biegłem na plecach kolegi – uciekiniera, którego wyprzedziłem tuż przed metą, wbiegając na nią zaledwie sekundę szybciej. Był to zawodnik z mojej kategorii wiekowej, dlatego w ostatniej chwili wskoczyłem oczko wyżej, na pozycję piątą M 40.
Wykres tempa biegu i profil trasy Smoleckiej Zadyszki
Bieg ukończyłem na 24 miejscu na 450 zawodników. Atestowaną, 10-kilometrową trasę pokonałem w czasie 00 : 39 : 33 s.(tempo 3:57)
To dla mnie przyzwoity wynik i dobre przetarcie przed Nocnym Półmaratonem, który już za tydzień. Dodatkowo, zupełnie przypadkiem, na pierwszej połowie trasy ustanowiłem swój życiowy rekord na 5 km: 18 min. i 54 s.